60. „Milion odsłon Tash” — Kathryn Ormsbee | O trudnym życiu nastolatka


Tytuł: Milion odsłon Tash
Tytuł oryginalny: Tash Hearts Tolstoy
Autor: Kathryn Ormsbee
Tłumaczenie: Zuzanna Byczek
Wydawnictwo: Otwarte 
Liczba stron: 348
Moja ocena: 4/10

Nietrudno chyba zorientować się, że w literaturze można często zauważyć odbicie trendów ze współczesnego świata. Takim tropem podąża też Milion odsłon Tash – wychodzi naprzeciw młodemu czytelnikowi dorastającemu w epoce nowych mediów i przedstawia mu historię osoby, z którą może się identyfikować. Warto jednak dodać, że główna bohaterka na swojej drodze musi rozwiązywać nie tylko problemy związane ze swoją działalnością w sieci, czyli kręceniem serialu internetowego, reagowaniem na krytykę i radzeniem sobie z popularnością, ale również akceptowaniem siebie, skomplikowaną sytuacją rodzinną i planowaniem swojej dalszej edukacji.

Autorka, jak widać, postawiła sobie za cel jak najdokładniej przybliżyć odbiorcy trudne życie nastolatków, zwracając uwagę na liczne jego aspekty; szkoda tylko, że efekt okazał się odwrotny do zamierzonego. Przez to, że ciągle przeskakujemy do kolejnych wątków, żaden nie jest dostatecznie pogłębiony. Ciągle poruszamy się przy powierzchni, a konflikty właściwie nie mają szans na dobre się rozwinąć, bo są szybko i prawie bezboleśnie rozwiązywane. Do tego fabuła niemal w ogóle nie zaskakuje – próbuję sobie przypomnieć jakąś sytuację, która zakończyła się w inny sposób niż na początku można by przewidywać, ale nie jestem w stanie.

Podobnie potraktowano bohaterów. Naprawdę brakowało mi jakichś mocno zarysowanych postaci albo przynajmniej wzbudzających jakiekolwiek emocje, nie mówiąc już o tworzących więź z czytelnikiem. Tash Zelenka niespecjalnie wyróżnia się wśród głównych bohaterek powieści młodzieżowych, a polubienia jej nie ułatwia fakt, że ma tendencję do przesadnego reagowania na rozmowy i sprawy nie toczące się po jej myśli, chociaż fakt, że ma swoją pasję i ją pielęgnuje, działa na korzyść jej kreacji. Ciekawszymi osobami wydały mi się Jack oraz mama Tash, które przynajmniej cechowała pewna nieoczywistość w zachowaniu. Można było odnieść wrażenie, że właściwie wiele postaci szwęda się gdzieś tam w tle, ale nie ma zbyt wielkiej roli do odegrania.

Jak już wspomniałam, lektura raczej nie serwuje niespodzianek, jednak zdziwiłam się nieco tym, że w książce, która, jak się zdaje, powinna opowiadać w dużej mierze o roli, jaką internet zajmuje dzisiaj w życiu młodych ludzi, paradoksalnie tak mało czasu się mu poświęca. Spodziewałam się, że bohaterowie będą spędzać lwią część swojego dnia w social media, że oprócz YouTube’a strony takie jak Twitter, Instagram, Snapchat czy Facebook będą się często przewijać, bo i taka obecnie jest rzeczywistość, niezależnie od tego, czy to się komuś podoba, czy nie – a tak wcale nie było. Kolejną wartą uwagi sprawą dotyczącą wątku związanego z działalnością w internecie stanowi pokazanie tego, jak Tash radzi sobie z krytyką własnej twórczości. To mogła być dobra okazja do tego, by przedstawić wzorzec do naśladowania, by dać czytelnikom do zrozumienia, że można przyjmować krytykę spokojnie i wykorzystywać ją do tego, aby się rozwijać, czerpiąc z niej to, co wartościowe. Tymczasem w powieści nie ma nawet mowy o krytyce, bo każde niepochlebne słowo na temat serialu Zelenki jest nazywane z miejsca „hejtem”. Szkoda – bo dlaczego mamy promować postawę, w której wyrażanie swojej (konstruktywnej) negatywnej opinii jest piętnowane, a liczą się tylko wyrazy uznania? Ignorowanie trolli internetowych to jedno, ale dlaczego by nie spojrzeć na sytuację z kilku perspektyw?

Mimo tego wszystkiego uważam, że dobrze, że takie książki powstają – książki, które są potrzebne, bo może i powierzchownie, ale podejmują tematykę trudną, a zarazem szczególnie bliską nastolatkom: poszukiwanie własnej tożsamości i miejsca na Ziemi. Tutaj w dużej mierze dotyczy ona bycia w mniejszości seksualnej, i to takiej, o której za wiele się nie mówi. Może powieść Kathryn Ormsbee nie zawojuje świata, ale może nie to jest najważniejsze, dlatego Milion odsłon Tash, pomimo licznych jego wad, doceniam za tę próbę przełamania barier uprzedzeń i wyjścia naprzeciw osobom potrzebującym zrozumienia.

5 komentarzy:

  1. Kurczę, po opisie tej książki spodziewałam się czegoś naprawdę ciekawego. A zamiast tego wydaje się, że jest to... mocno przeciętne. Chyba w tym przypadku odpuszczę sobie lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  2. też uważam, że takie książki są potrzebne. nie znaczy to jednak, że ją przeczytam, nie tylko dlatego, że jest przeciętna, wyrosłam już z części takich książek i tyle :D pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że powstają - zgadzam się, ale znowu wydaje mi się, że jeśli każdy negatywny komentarz jest nazywany hejtem to jednak coś się pogubiło. Wydaje mi się, że był potencjał, ale po drodze przepadł, więc ja chyba jednak tym razem podziękuję.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie. Ta problematyka hejtu mnie całkowicie odrzuciła. Ludzie i tak sobie z nim nie radzą, a w sumie potem jojczenie, że hejt, nawet gdy to zwykła krytyka :/
    Szkoda, ale dla mnie w książkach młodzieżowych jest to niedopuszczalne :/
    Pozdrawiam ciepło :)
    Kasia z niekulturalnie.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Może przeczytam. Ta książka od czasu premiery przyciąga mój wzrok.

    OdpowiedzUsuń

Będę bardzo wdzięczna, jeśli podzielisz się swoją opinią na temat posta. :)

Copyright © 2014 ⭐Strona pierwsza , Blogger