19. „Miasto Śniących Książek” i „Labirynt Śniących Książek” — Walter Moers

19. „Miasto Śniących Książek” i „Labirynt Śniących Książek” — Walter Moers




Tytuł: Miasto Śniących Książek
Tytuł oryginalny: Die Stadt der Traumenden Bucher
Autor: Walter Moers
Tłumaczenie: Katarzyna Bena
Seria: Camonia; tom: 4
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 464
Moja ocena: 9/10


Tytuł: Labirynt Śniących Książek
Tytuł oryginalny: Das Labyrinth der Traumenden Bucher
Autor: Walter Moers
Tłumaczenie: Katarzyna Bena
Seria: Camonia; tom: 6
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 384
Moja ocena: 8/10

Hildegunst Rzeźbiarz Mitów to pochodzący z Twierdzy Smoków początkujący pisarz. Po śmierci swojego ojca poetyckiego, Dancelota, otrzymuje manuskrypt, który poraża go doskonałością. Hildegunst udaje się do Księgogrodu, znanego również jako Miasto Śniących Książek, by odszukać jego autora. Jednak nie wszystko idzie po myśli smoka, a sytuacja, w jaką się wplątał, staje się wręcz niebezpieczna. Labirynt Śniących Książek jest kontynuacją przygód Hildegunsta.

Jestem oczarowana dziełami Waltera Moersa. I jestem pod ogromnym wrażeniem jego wyobraźni. To, co zrobił z wyrazem „książka” momentami przechodzi ludzkie pojęcie (pozytywnie, oczywiście). Świat przez niego wykreowany obfituje w różnorodności, detale i pomysłowość. Wszystko jest tak dopracowane i przemyślane, że nie wiem, czy ktokolwiek nie byłby tym usatysfakcjonowany. Na dodatkowy podziw zasługuje oprawa graficzna tych powieści. Rysunki są piękne i wpasowują się w klimat historii. Nie wyobrażam sobie, ile czasu musiało zająć ilustrowanie choćby jednej z książek.

Świetnym pomysłem są anagramy znanych nazwisk związanych (głównie) z literaturą, np. często pojawiający się Perla la Gadeon. Nie są chyba aż tak trudne do rozszyfrowania, ale jestem słaba w takich rzeczach i dziękuję tłumaczce za umieszczenie chociażby części rozwiązań na końcu książek. Ano właśnie, tłumaczenie... Trzeba przyznać, że pani Katarzyna Bena nie miała łatwego zadania, a jednak odwaliła kawał dobrej roboty.

Za minus w tych dziełach można uznać powolną akcję, co jest po części spowodowane szczegółowymi i pełnymi wyliczeń opisami, które zdecydowanie przeważają nad dialogami. W konsekwencji lektura chwilami się dłuży. O ile w pierwszej części jeszcze całkiem dużo się działo, to Labirynt jest już naprawdę ubogi w wydarzenia. Sięgając po te powieści powinniśmy naprawdę dobrze się zastanowić, czy zależy nam na pędzącej akcji (wtedy radziłabym znaleźć sobie coś innego), czy rozkoszowaniu się niezwykle rozbudowanym światem przedstawionym mającym w sobie wiele z tematu nam, molom książkowym, najbliższego (w tym wypadku można walić jak w dym).

Czy polecam? Oczywiście! Nie jest to raczej lektura lekka, a już na pewno nie z gatunku tych prawie „samoczytających się”. Gdybym miała wybierać, która część jest lepsza, to chyba postawiłabym na pierwszą, bo druga nie jest już tak mocno... książkowa, a autor poszedł w nieco inną stronę. Tak czy siak, wydaje mi się, że każdy odbierze te powieści inaczej, ale na pewno są one jednym wielkim ukłonem w stronę literatury.

1. Miasto Śniących Książek | 2. Labirynt Śniących Książek

Wyzwania:
– Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
– Czytam fantastykę
– Klucznik
– Czytam opasłe tomiska
Book haul kwietniowy #2

Book haul kwietniowy #2

Jako że ostatnio na blogach pojawiło się dużo book hauli, to i ja dołożę swój. :)
Tak, wiem, że nie przeczytałam jeszcze wszystkich książek z poprzedniego stosu, ale co ja poradzę na to, że ciągle natykam się na inne książki, które akurat chcę przeczytać? Poza tym mam taką obawę, że jak się za nie zabiorę, to okaże się, że nie sprostały moim oczekiwaniom, a na razie cieszę się z tego, że po prostu są. Tak więc Flawia i ekipa z pierwszej części Przeglądu Końca Świata grzecznie czekają na półce, a my przyjrzyjmy się innym pozycjom, które zasiliły moją biblioteczkę.


I wcale nie jest tak, że powinnam teraz czytać lekturę szkolną.

Od góry:
  1. Dom jedwabny, Anthony Horowitz — przeczytane, recenzja powinna pojawić się w najbliższym czasie.
  2. Tabula Rasa, Kristen Lippert-Martin — już zrecenzowane. Kupiłam na poznańskich Targach Książki dla Dzieci i Młodzieży ze zniżką.
  3. Labirynt Śniących Książek, Walter Moers — z biblioteki, myślę, że zrecenzuję razem z pierwszą częścią, którą już skończyłam.
  4. Samodzielne studia, Joelle Charbonneau — kupione również na Targach za jedyne 20 złotych, już się nie mogę doczekać po niezłych „Testach”.
  5. Deadline i Blackout, Mira Grant — udało mi się skompletować Przegląd Końca Świata, teraz trzeba się już tylko zabrać za Feed. ;)
  6. Tytus Groan, Mervyn Peake — wyszperane w Arsenale znowu na przecenie — zapłaciłam tylko 10 złotych, choć to całkiem konkretne tomisko. Wygląda na to, że w ostatnich miesiącach byłam bardzo przedsiębiorcza. :) Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale wydaje się ciekawa.
18. „Tabula Rasa” — Kristen Lippert-Martin

18. „Tabula Rasa” — Kristen Lippert-Martin


Tytuł: Tabula Rasa
Tytuł oryginalny: Tabula Rasa
Autor: Kristen Lippert-Martin
Tłumaczenie: Dorota Konowrocka-Sawa
Wydawnictwo: YA!
Liczba stron: 350
Moja ocena: 7/10

Sara jest pacjentką szpitala zajmującego się wymazywaniem wspomnień. Zapomnienie o tragicznych wydarzeniach z przeszłości ma być nagrodą i szansą na lepsze życie — tak przynajmniej mówią lekarze i pielęgniarki będący częścią projektu Tabula Rasa. Mimo to dziewczyna wcale nie czuje się lepiej z białymi plamami w pamięci. Jaką rolę odgrywa w tym projekcie ona sama?

Ta książka przykuła moją uwagę od razu, gdy przeczytałam jej zapowiedź. Zwłaszcza, że, co jest od pewnego czasu rzadkością, opis z okładki nie zdradza zbyt wiele. Szczęśliwym trafem udało mi się ją zdobyć niedługo po premierze. Cieszyłam się tym bardziej, że niewiele czytałam ostatnio jednotomowych powieści młodzieżowych, a na takie miałam ochotę już od dłuższego czasu.

Nie owijając w bawełnę, Tabula Rasa spodobała mi się i wciągnęła na cały dzień. Pomysł i fabuła naprawdę mnie zainteresowały, ponieważ lubię tematy związane z mózgiem i neuroscience. Sara i towarzyszący jej przez pewien czas chłopak (którego imienia nie wyjawiam, bo byłby to nieduży, ale jednak spoiler) zdobyli moją sympatię lecz nie powiedziałabym, że znalazłam tu u jakiejkolwiek postaci szczególnie wybijający się charakter. Dziewczyna, gdyby nie jeden... atrybut nadany przez autorkę, mogłaby być główną bohaterką jakiejś innej książki — jest odważna i buntownicza, a jednocześnie wrażliwa — to schemat, który możemy znaleźć wszędzie. Poza tym reszcie postaci brakowało nieco głębi.

Narracje pierwszoosobowe i w czasie teraźniejszym nie zawsze pasują do historii, ale tutaj sprawdziły się, moim zdaniem, doskonale. Ta pierwsza pozwoliła nam zbliżyć się do Sary i razem z nią starać się odnajdywać w nowych sytuacjach, druga udynamiczniła akcję. Cieszę się też, że autorka praktycznie nie zostawiła niedopowiedzianych wątków, gdyż nie jestem fanką takiego rozwiązania. Z drugiej strony, wydaje mi się, że mogłaby rozwinąć trochę kreację świata przedstawionego. Z tego co pamiętam, nie dostajemy wiele informacji o tym, co dzieje się poza ośrodkiem. Nie jest to może jakiś wielki minus, dodaje nawet pewnej tajemniczości, ale mimo wszystko czegoś mi tu zabrakło.

Czas na podsumowanie. Tabula Rasa to ciekawa, choć niepozbawiona wad pozycja, która może nie rzuca na kolana, ale i tak jest warta przeczytania. Polecam ją głównie miłośnikom literatury młodzieżowej jako przyjemną i niezbyt ciężką lekturę z dreszczykiem emocji.

Wyzwania:
– Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
– Czytam fantastykę
– Klucznik
17. „Endgame. Wezwanie” — James Frey

17. „Endgame. Wezwanie” — James Frey


Tytuł: Endgame. Wezwanie
Tytuł oryginalny: Endgame. The Calling
Autorzy: James Frey i Nils Johnson-Shelton
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Seria: Endgame; tom: 1
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 512
Moja ocena: 8,5/10

Przybyli przed dwunastoma tysiącami lat. Zeszli z gwiazd pośród dymu i ognia, stworzyli ludzkość i pokazali nam, jak żyć. Pragnęli złota i zbudowali pierwsze cywilizacje, aby im go dostarczyły. A kiedy dostali już to, czego chcieli, opuścili nas. Odchodząc, obiecali, że któregoś dnia powrócą, a gdy tak się stanie, rozpocznie się gra. Gra, która zadecyduje o naszej przyszłości.

Oto Endgame.

Przez dziesięć tysięcy lat żyli w ukryciu. Dwanaście starożytnych ludów. Każdy z nich musiał wybrać swojego Gracza. Szkolona ich z pokolenia na pokolenie, pokazano, jak posługiwać się bronią, językami, historią, taktyką, kamuflażem. Jak zabijać. Razem Gracze reprezentują sobą wszystko: siłę, dobroć, okrucieństwo, lojalność, mądrość, głupotę, brzydotę, pożądanie, niegodziwość, kapryśność, piękno, wyrachowanie, lenistwo, entuzjazm, słabość. Są dobrzy i źli. Jak ty. Jak my wszyscy.
(opis ze skrzydełka książki)

O Endgame. Wezwanie zrobiło się głośno z powodu swojego rozmachu. Oprócz książek ma powstać film, aplikacja, nie możemy też oczywiście zapomnieć o wielkim konkursie, w którym nagrodą są 3 000 000 dolarów w złocie. Pojawiło się jednak wiele opinii, że ten cały projekt jest mocno przereklamowany. A ja? Ja po lekturze mam zupełnie inne zdanie.

Przede wszystkim nie traktowałabym tego jako stricte powieści, a jeśli już, to specyficzną. Nie tylko z powodu zapisu liczb cyframi, braku wcięć akapitowych, niewyjustowania tekstu i przypisów z linkami prowadzącymi do dziwnych stron i filmików. Te krótkie, urywane zdania, ciągłe przeskakiwanie z perspektywy jednej postaci do drugiej, mnogość liczb. Wszystko jest dopasowane do jednej idei projektu i tak jak mamy filmy akcji, to jest powieść akcji.

Fabuła jest niezwykle wciągająca. Nie możemy narzekać na nudę, bo właściwie ciągle coś się dzieje. Zresztą jak już wspomniałam przy okazji LBA, lubię motywy rywalizacji i zagadek, a na nich właśnie opiera się Endgame. Poza tym postacie były różnorodne i choć nie skupialiśmy się na każdej z nich, było widać ich indywidualność. Pod tym względem moim faworytem był chyba Mrug An DYGOT. Po pewnym czasie zaczęło mnie tylko irytować przedstawianie odległości, czasu i wymiarów z dokładnością do pięciu miejsc po przecinku, ale nie wiem, może to ma jakiś ukryty cel. No i te dzieciaki-młodzież, maszyny do zabijania. Możesz urwać im głowę, a one i tak nawet nie jękną i po chwili pozbierają się do kupy, żeby ci skopać bebechy.

Przede wszystkim uważam, że fantastyczny jest pomysł. Ukrycie w książkach łamigłówek brzmi dla mnie jak marzenie, chociaż na razie odpuszczę sobie ich szukanie i rozwiązywanie, bo jestem po prostu za leniwa (meh). Nie nazwałabym tego od razu przyszłością rozrywki, niemniej jednak uważam to za bardzo interesującą inicjatywę.

Nie wiem, co sądzicie lub będziecie sądzić o Endgame, ale mnie ono naprawdę urzekło. Zagadki, wiele powiązań ze starożytnością, atmosfera czyhającego zewsząd niebezpieczeństwa wprowadziły mnie w niepokojący świat, w którym aby przeżyć, trzeba Grać. Fakt, nie uświadczycie może plastycznych opisów przyrody, ale wydaje mi się, że rozrywka gwarantowana.

1. Wezwanie | 2. Klucz niebios | 3. Reguły gry

Wyzwania:
– Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
– Czytam fantastykę
– Klucznik
– Czytam opasłe tomiska
Copyright © 2014 ⭐Strona pierwsza , Blogger