Podsumowanie czerwca 2018
Zwykle nie robię podsumowań miesiąca, ale akurat w czerwcu przeczytałam sporo książek (aż 11), o których mogłabym wam opowiedzieć; nie dałabym jednak rady zrobić osobnych postów dla każdej z nich, dlatego uznałam, że równie dobrze mogę bardzo krótko opowiedzieć o nich za jednym zamachem.
Z informacji bardziej osobistych: to dla mnie ostatnie lato przed maturą, wiec planuję porządnie usiąść do książek, chociaż nie pomaga mi fakt, że jeszcze nie wiem, w jakim kierunku chcę pójść po skończeniu szkoły. Liczę na jakieś olśnienie, a w międzyczasie zajmę się też wyczytywaniem mojego książkowego wakacyjnego stosu (czy może lepiej: wakacyjnej sterty). Ostatni był całkiem niedawno, ale może zrobię haula, bo naprawdę jest co pokazywać.
Co przeczytałam w czerwcu:
1. Czytelniczka, Traci Chee, 8/10
O tej książce akurat zbyt wiele nie powiem, bo pojawi się na jej temat minirecenzja. Nie wdając się w szczegóły, bardzo polecam ją fanom powieści młodzieżowych i książek o książkach — to moje małe odkrycie tego roku, jeśli chodzi o młodzieżówki.
2. Niewidzialna korona, Elżbieta Cherezińska, 7/10
Powieść historyczna przeczytana na Klub Książki; mam wobec niej mieszane uczucia. Najwyraźniej jest ciężka tylko pod względem wagowym, bo czytało mi się ją dobrze i byłam miło zaskoczona brakiem pełnego patosu stylu. Historia okazała sie dość interesująca, jednak mnogość wątków sprawiła, że siłą rzeczy niektóre okazały się lepsze, a inne gorsze. Chyba bardziej przypadło mi do gustu czytanie o dworskich intrygach niż popisach na polu walki. Bardzo przypadł mi do gustu pomysł z ożywieniem herbów — nie spodziewałam tego typu elementow fantastycznych. Nadal się zastanawiam, czy sięgać po inne części z trylogii.
3. Portret Doriana Graya, Oscar Wilde, 6.5/10
Zawsze czuję się trochę nieswojo, mówiąc o klasykach. Jeszcze trudniej jest, kiedy nie do końca podzielam powszechne uwielbienie. Tak jest niestety w tym przypadku. Historia związana z samym portretem jest świetna i jej nietuzinkowe skonstruowanie z płynącym z niego przesłaniem zrobiło na mnie duże wrażenie, tylko szkoda, że trochę ginie w tłoku stron zapisanych znacznie mniej interesującymi dialogami i opisami. Może i znajduje się tu doskonały obraz ówczesnej angielskiej elity, ale będąc zupełnie szczerą, nie obeszło mnie to jakoś szczególnie. Miałam wrażenie, że przez dużą część powieści nic się nie działo i dlatego trochę się zawiodłam.
4. Świat Andrzeja Fidyka, Andrzej Fidyk i Aleksandra Szarłat, 8,5/10
Ta książka ma tylko jedną wadę: jest za krótka! Fidyka poznałam za sprawą Defilady. Film siedział mi w głowie przez lata, aż w końcu postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o reżyserze, czego efektem stało się przeczytanie Świata.... W tej pozycji opowiada on krótko, ale treściwie o swoich najgłośniejszych filmach dokumentalnych, które realizował praktycznie na całym świecie i robi to w sposób lekki, ale pasjonujący. Dzięki niej możemy zobaczyć, jak wygląda świat innych kultur oraz poznać realia filmowe dzięki wskazówkom reżysera. Jeśli macie choćby śladowe zainteresowanie filmami dokumentalnymi, innymi krajami lub historią, to jest to coś dla was.
5. Sein letzter Fall, Sandra Meyer, 8/10 oraz 6. Gestern am Rhein, 7,5/10
Tutaj też nie będę się rozpisywać, bo przecież napisałam osobną recenzję tych pozycji — klik. Jeśli ktoś czuje, że chce wejść z niemieckim na trochę wyższy poziom, polecam obie książki.
7. Z nowego wspaniałego świata, Gunther Walraff, 6/10
Miałam duże oczekiwania co do tego reportażu i nie zostały one do końca spełnione. Walraff z pewnością opowiada o ważnych sprawach, czyli pogwałceniach praw pracownika i człowieka w ogóle; włos się jeży na głowie, gdy czyta się o przedstawionych zachowaniach. Ale czegoś tu zabrakło. Autor, chociaż ma oczywiście ogromne zasługi dla świata, podejmując takie tematy jak wyzysk czy rasizm i zwracając uwagę na koszmarną sytuację wielu osób, nie pisze w taki sposób, że lektura przyciąga i nie pozwala na oderwanie swoich myśli od sprawy. Jako narrator jest za bardzo przezroczysty i wykłada fakty bez pisarskiego polotu. Mimo to zachęcam do spróbowania, bo może właśnie niektóre osoby wolą takie reportaże.
8. Tancerze burzy, Jay Kristoff, 8/10
Recenzję tej książki również zachowam sobie na post z minirecenzjami, ale jak widać po mojej ocenie, darzę ją zdecydowanie pozytywnymi uczuciami.
9. Slade House, David Mitchell, 7,5/10
Po długim czasie od przeczytania Czasomierzy przyszedł czas na to, by zapoznać się wreszcie z kolejną książką tego pisarza. Z Czasomierzy pamiętam naprawdę bardzo niewiele, więc zaskoczyło mnie, że podczas tej lektury wyłapałam pewne nawiązania, bo spodziewałam sie, że to zupełnie osobna opowieść. W każdym razie była to przyjemna fantastyka, niezbyt straszna, za to z ciekawym pomysłem zarówno pod względem fabularnym, jak i konstrukcyjnym (bo mamy tu kilka łączących się ze sobą opowiadań, a linia czasowa jest dość rozstrzelona). Najlepsza część to ta, w której wszystko się wyjaśnia, więc warto doczekać tego momentu, nawet jeśli nie wciągneliście się wcześniej.
10. I cóż, że o Szwecji, Natalia Kołaczek, 7/10
Wiele razy już pisałam o moim zainteresowaniu krajami nordyckimi. Szwecjobloga zdarzało mi sie podczytywać, więc kiedy usłyszałam o Szwecjoksiążce, wiedziałam, że muszę ją zdobyć. Okazała sie naprawdę przyjemną, szybko lekturą, która obejmuje najważniejsze zagadnienia zwązane ze Szwecją. Nie jest może specjalnie odkrywcza, jeśli siedzi się w temacie, ale myślę, że każdy znajdzie dla siebie w niej coś nowego. Do tego można popatrzeć na ładne zdjęcia.
11. Morderstwa w Somerset, Anthony Horowitz, 8/10
Nie wiem, jak Horowitz to robi, że tworzy tak wciągające fabuły, że wprost oderwać się nie mogę od każdej kolejnej jego książki. Uwielbiam to, że potrafi potraktować kryminał w klasyczny sposób, ale dodać do tego jakąś innowację, tak jak w tym przypadku, kiedy czytamy dosłownie książkę w książce. Morderstwa w Somerset traktują w końcu o pisarzu, który umiera, pozostawiając po sobie ostatnią, zdaje się, niedokończoną powieść, a dzięki temu narracja płynie dwoma strumieniami. W takim ukłądzie czytelnikowi pozostają do rozwiązania właściwie dwie zagadki. Co prawda ten „wewnętrzny” kryminał z akcją w Saxby-on-Avon był ciut lepszy, bo zagadka śmierci pisarza potoczyła się mniej więcej tak, jak przewidywałam. Nie zmienia to faktu, że całość stanowi interesującą historię, a dodatkowo ucieszył mnie fakt związania fabuły z pewnymi książkowymi easter eggami, który to motyw uwielbiam.
Znacie którąś z tych książek? A jak w ogóle wyglądał wasz czerwiec i jakie macie plany na lato?
O tej książce akurat zbyt wiele nie powiem, bo pojawi się na jej temat minirecenzja. Nie wdając się w szczegóły, bardzo polecam ją fanom powieści młodzieżowych i książek o książkach — to moje małe odkrycie tego roku, jeśli chodzi o młodzieżówki.
2. Niewidzialna korona, Elżbieta Cherezińska, 7/10
Powieść historyczna przeczytana na Klub Książki; mam wobec niej mieszane uczucia. Najwyraźniej jest ciężka tylko pod względem wagowym, bo czytało mi się ją dobrze i byłam miło zaskoczona brakiem pełnego patosu stylu. Historia okazała sie dość interesująca, jednak mnogość wątków sprawiła, że siłą rzeczy niektóre okazały się lepsze, a inne gorsze. Chyba bardziej przypadło mi do gustu czytanie o dworskich intrygach niż popisach na polu walki. Bardzo przypadł mi do gustu pomysł z ożywieniem herbów — nie spodziewałam tego typu elementow fantastycznych. Nadal się zastanawiam, czy sięgać po inne części z trylogii.
3. Portret Doriana Graya, Oscar Wilde, 6.5/10
Zawsze czuję się trochę nieswojo, mówiąc o klasykach. Jeszcze trudniej jest, kiedy nie do końca podzielam powszechne uwielbienie. Tak jest niestety w tym przypadku. Historia związana z samym portretem jest świetna i jej nietuzinkowe skonstruowanie z płynącym z niego przesłaniem zrobiło na mnie duże wrażenie, tylko szkoda, że trochę ginie w tłoku stron zapisanych znacznie mniej interesującymi dialogami i opisami. Może i znajduje się tu doskonały obraz ówczesnej angielskiej elity, ale będąc zupełnie szczerą, nie obeszło mnie to jakoś szczególnie. Miałam wrażenie, że przez dużą część powieści nic się nie działo i dlatego trochę się zawiodłam.
4. Świat Andrzeja Fidyka, Andrzej Fidyk i Aleksandra Szarłat, 8,5/10
Ta książka ma tylko jedną wadę: jest za krótka! Fidyka poznałam za sprawą Defilady. Film siedział mi w głowie przez lata, aż w końcu postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o reżyserze, czego efektem stało się przeczytanie Świata.... W tej pozycji opowiada on krótko, ale treściwie o swoich najgłośniejszych filmach dokumentalnych, które realizował praktycznie na całym świecie i robi to w sposób lekki, ale pasjonujący. Dzięki niej możemy zobaczyć, jak wygląda świat innych kultur oraz poznać realia filmowe dzięki wskazówkom reżysera. Jeśli macie choćby śladowe zainteresowanie filmami dokumentalnymi, innymi krajami lub historią, to jest to coś dla was.
5. Sein letzter Fall, Sandra Meyer, 8/10 oraz 6. Gestern am Rhein, 7,5/10
Tutaj też nie będę się rozpisywać, bo przecież napisałam osobną recenzję tych pozycji — klik. Jeśli ktoś czuje, że chce wejść z niemieckim na trochę wyższy poziom, polecam obie książki.
7. Z nowego wspaniałego świata, Gunther Walraff, 6/10
Miałam duże oczekiwania co do tego reportażu i nie zostały one do końca spełnione. Walraff z pewnością opowiada o ważnych sprawach, czyli pogwałceniach praw pracownika i człowieka w ogóle; włos się jeży na głowie, gdy czyta się o przedstawionych zachowaniach. Ale czegoś tu zabrakło. Autor, chociaż ma oczywiście ogromne zasługi dla świata, podejmując takie tematy jak wyzysk czy rasizm i zwracając uwagę na koszmarną sytuację wielu osób, nie pisze w taki sposób, że lektura przyciąga i nie pozwala na oderwanie swoich myśli od sprawy. Jako narrator jest za bardzo przezroczysty i wykłada fakty bez pisarskiego polotu. Mimo to zachęcam do spróbowania, bo może właśnie niektóre osoby wolą takie reportaże.
8. Tancerze burzy, Jay Kristoff, 8/10
Recenzję tej książki również zachowam sobie na post z minirecenzjami, ale jak widać po mojej ocenie, darzę ją zdecydowanie pozytywnymi uczuciami.
Po długim czasie od przeczytania Czasomierzy przyszedł czas na to, by zapoznać się wreszcie z kolejną książką tego pisarza. Z Czasomierzy pamiętam naprawdę bardzo niewiele, więc zaskoczyło mnie, że podczas tej lektury wyłapałam pewne nawiązania, bo spodziewałam sie, że to zupełnie osobna opowieść. W każdym razie była to przyjemna fantastyka, niezbyt straszna, za to z ciekawym pomysłem zarówno pod względem fabularnym, jak i konstrukcyjnym (bo mamy tu kilka łączących się ze sobą opowiadań, a linia czasowa jest dość rozstrzelona). Najlepsza część to ta, w której wszystko się wyjaśnia, więc warto doczekać tego momentu, nawet jeśli nie wciągneliście się wcześniej.
10. I cóż, że o Szwecji, Natalia Kołaczek, 7/10
Wiele razy już pisałam o moim zainteresowaniu krajami nordyckimi. Szwecjobloga zdarzało mi sie podczytywać, więc kiedy usłyszałam o Szwecjoksiążce, wiedziałam, że muszę ją zdobyć. Okazała sie naprawdę przyjemną, szybko lekturą, która obejmuje najważniejsze zagadnienia zwązane ze Szwecją. Nie jest może specjalnie odkrywcza, jeśli siedzi się w temacie, ale myślę, że każdy znajdzie dla siebie w niej coś nowego. Do tego można popatrzeć na ładne zdjęcia.
11. Morderstwa w Somerset, Anthony Horowitz, 8/10
Nie wiem, jak Horowitz to robi, że tworzy tak wciągające fabuły, że wprost oderwać się nie mogę od każdej kolejnej jego książki. Uwielbiam to, że potrafi potraktować kryminał w klasyczny sposób, ale dodać do tego jakąś innowację, tak jak w tym przypadku, kiedy czytamy dosłownie książkę w książce. Morderstwa w Somerset traktują w końcu o pisarzu, który umiera, pozostawiając po sobie ostatnią, zdaje się, niedokończoną powieść, a dzięki temu narracja płynie dwoma strumieniami. W takim ukłądzie czytelnikowi pozostają do rozwiązania właściwie dwie zagadki. Co prawda ten „wewnętrzny” kryminał z akcją w Saxby-on-Avon był ciut lepszy, bo zagadka śmierci pisarza potoczyła się mniej więcej tak, jak przewidywałam. Nie zmienia to faktu, że całość stanowi interesującą historię, a dodatkowo ucieszył mnie fakt związania fabuły z pewnymi książkowymi easter eggami, który to motyw uwielbiam.
Znacie którąś z tych książek? A jak w ogóle wyglądał wasz czerwiec i jakie macie plany na lato?
Gratuluję wszystkich osiągnięć. Ja jeszcze nie czytałam żadnej z nich, ale myślę, że może się to zmienić.
OdpowiedzUsuńDziękuję. :) Skuś się na coś! ;)
UsuńNie czytałam żadnej z tych książek- "Portret Doriana Graya" mnie ciekawi lekko, chociaż teraz jak przeczytałam Twoje zdanie to lekko przystopowałam ;D "Tancerze burzy" mnie ciekawią, ale póki co nie zamierzam ich czytać, bo moja ciekawość nie jest aż tak głęboka ;) Udanego lipca!
OdpowiedzUsuńDzięki i nawzajem!
Usuńja też wolałabym czytać o dworskich intrygach, niż walce, więc pewnie te same wątki przypadłyby mi do gustu u Cherezińskiej :D mam w planach Slade House, ale nie wiem, czy wystarczy mi cierpliwości do opowiadań :D
OdpowiedzUsuńNiby to opowiadania, ale łączą się fabularnie, więc może nie będzie tak źle. ;)
UsuńPodziwiam, że miałaś czas na przeczytanie aż tylu książek! Ja to się cieszę jak mi się uda przeczytać 5 -6 na miesiąc ;). No, ale ja czytam głównie w drodze do i z pracy, stąd taki mały wynik. Z wymienionej przez Ciebie 11tki znam tylko "Portret Doriana Graya" i on mi się baaaardzo podobał, bardziej niż Tobie, ale każdy ma inny gust, stąd rozumiem Twoją opinię...
OdpowiedzUsuń