65. „Sein letzter Fall” — Sandra Meyer, „Gestern am Rhein”, czyli kryminały do nauki niemieckiego
Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam poznawać nowe języki obce. Nigdy nie czułam, że robię to, bo muszę, tylko zawsze sprawiało mi to przyjemność. Chętnie szukam nowych metod nauki i kiedy zobaczyłam, że wydawnictwa zaczęły wypuszczać serie książek z historiami kryminalnymi przeznaczonych właśnie do uczenia się języków, uznałam to za świetny pomysł. Postanowiłam je przetestować, a że aktualnie najintensywniej pracuję nad niemieckim, sięgnęłam najpierw po Sein letzter Fall oraz Gestern am Rhein — obie są przeznaczone na poziom początkujący (A1-A2).
Tytuł: Sein letzter Fall
Autor: Sandra Meyer
Wydawnictwo: Edgard
Liczba stron: 248
Moja ocena: 8/10
Zacznę od opowiedzenia o pozycji od wydawnictwa Edgard. Struktura książki przedstawia się następująco: jest tu zawarte jedno opowiadanie podzielone na dłuższe i krótsze fragmenty — na początku mają po około jednej stronie, pod koniec dochodzi nawet do czterech stron. W tekście pogubione są trudniejsze słówka z podanymi na marginesie tłumaczeniami i fajne jest to, że tłumaczone są nie tylko pojedyncze słowa, ale też konkretne wyrażenia. Fragmenty poprzetykane są segmentami teoretycznymi i ćwiczeniowymi, to znaczy najpierw mamy ćwiczenie dotyczące rozumienia tekstu i utrwalające poznane słownictwo, potem opracowanie jakiegoś zagadnienia z gramatyki i ćwiczenia gramatyczne. Pojawia się tam również pełna lista pogrubionych słówek z ostatniego fragmentu. Na samym końcu książki znajduje się test podumowujący, słowniczek i lista czasowników nieregularnych (za to duży plus)
Tę książkę na pewno będę dobrze wspominać. Jeśli chodzi o samą historię, opowiadającą o rozwiązywaniu sprawy morderstwa byłego policjanta, przez większość czasu była umiarkowanie interesująca i chociaż zakończenie było jak dla mnie dość przewidywalne, były momenty, że naprawdę ciekawił mnie kierunek, w jakim podążało śledztwo. Nie będę zresztą oceniać tego opowiadania w zwykłych kategoriach, skoro zostało specjalnie spreparowane do tego, by uczyć się języka, a nie podziwiać walory literackie. I w tym sprawuje się znakomicie. Poziom jest odpowiednio dopasowany, przetłumaczone odpowiednie, trudniejsze słówka. Nie przeszkadza to, że pojawiają się proste zwroty dotyczące pogody i ubioru.
Super sprawą są dodatkowe ćwiczenia po rozdziałach, chociaż przyznam, że po cichu liczyłam na to, że będzie ich więcej. Są zróżnicowane, to prawda, ale jednorazowe wpisanie wyrazu do luki nie sprawi jeszcze, że zapamiętam go na dłużej. Gramatyka jak zwykle u Edgarda jest przedstawiona zwięźle i w poprawny sposób, ale trochę jest tutaj „na doczepkę”, bo nie uważam, żeby można było się porządnie jej nauczyć z tej książeczki; może raczej służyć jako przypomnienie najważniejszych tematów. Lektorka w audiobooku mówi przyjemnie, w miarę wolno i wyraźnie.
Wydawnictwo: PONS
Liczba stron: 80
Moja ocena: 7/10
Sprawa z książką od wydawnictwa PONS wygląda już trochę inaczej. Jak sam tytuł mówi, znajduje się tutaj „10 niesamowicie intrygujących opowieści po niemiecku”. Każda historia zajmuje około sześciu stron, a kilka słów ze strony opatrzonych jest przypisami z tłumaczeniem na dole. Tu również na samym końcu mamy słowniczek. I to właściwie byłoby na tyle, bo do tekstów nie mamy dołączonych już żadnych dodatkowych ćwiczeń.
W tym przypadku uważam, że historie są ciekawsze niż ta z Sein letzter Fall. Dzięki temu, że jest ich 10, są różnorodne i krótsze, przez co nie wywołują nudy. Niekoniecznie też są typowymi kryminałami — raczej mają wywoływać dreszczyk niepokoju, dlatego znajdziemy tu opowieści nie podążające za policyjnym śledztwem, tylko wiążące się z popełnieniem różnych zbrodni. To stanowi właśnie największą zaletę tej pozycji: czytelnik ma stale utrzymujący sie wysoki poziom zainteresowania i nie będzie chciał sie oderwać od lektury.
Trochę gorzej wypada aspekt związany z naukowym przeznaczeniem tej książki. Przede wszystkim plasuje się ona raczej na stopniu średniozaawansowanym niż początkującym, zarówno pod względem słownictwa, jak i struktur gramatycznych. Do tego dochodzi fakt, że niewiele słów jest przetłumaczonych, przez co w praktyce trzeba poświęcić więcej czasu na samodzielne wyszukiwanie tłumaczeń wyrazów i rozgryzanie gramatyki, a to chyba nie do końca tak miało wyglądać. Lektor w audiobooku też mówi trochę szybciej i mniej wyraźnie, więc trzeba się bardziej skupić, żeby zrozumieć, co mówi, a więc znowu coś dla trochę bardziej zaznajomionych z tematem osób.
Porównując więc obie książki, Edgard punktuje swoim profesjonalizmem, dopasowaniem poziomu i ćwiczeniami, za to PONS broni się bardziej wciągającymi fabułami. Z czystym sumieniem mogę polecić obie, bo z każdej da się wynieść dużo dobrego, zaznaczam tylko, że do żadnej z nich nie należy podchodzić, jeśli w ogóle nie ma się jeszcze żadnego doświadczenia z językiem — mimo wszystko jakieś podstawy trzeba mieć, zwłaszcza w przypadku tej drugiej. Ja w każdym razie na pewno sięgnę po kolejne z tych serii.
Uwielbiam język niemiecki i właśnie szukałam czegoś do poczytania na tym poziomie, przy następnej wizycie w Goethym zapytam się o te pozycje, mam nadzieję że będą je mieli :) zawsze taki kryminał lepszy niż zwykle dziecięce bajeczki które do tej pory czytałam :)
OdpowiedzUsuńTe książki można kupić nawet w zwykłych księgarniach, jeśli tylko mają sekcję z językami obcymi, więc nie będziesz miała problemu z ich znalezieniem. :)
UsuńNiemiecki był moja zmorą przez całe liceum, ale z perspektywy czasu stwierdzam że było to winą nauczycielek które kompletnie nie byłī zainteresowane nauczaniem. Kilka kartkówek ze słówek, czytanie na głos (to dopiero był
OdpowiedzUsuńa niekończąca się karuzela śmiechu) i tyle z tego niemieckiego pamiętam. Przez 3 lata nauczylam się liczyć do 100, pamiętam jeszcze kilka losowych słówek i potrafię powiedzieć, że nie mówię po niemiecku ;) Dramat na kółkach.
Niestety zrażanie się do uczenia się czegokolwiek często wynika z powodu trafienia na nieodpowiedniego nauczyciela. Dlatego polecam właśnie taką formę uczenia, na pewno przyniesie więcej efektów i zabawy. A co do czytania na głos, to i na moich lekcjach niemieckiego jest to jeden ze śmieszniejszych punktów programu. ;)
Usuń